• Slider 3
  • Slider 4
  • Slider 5


Legendy o powstaniu Pienin i Przełomu Dunajca

Istnieją oryginalne podania mówiące o stwarzaniu świata przez Pana Boga i diabła, o tym, jak Św. Tekla górami grodziła granice Polski; jeszcze inne wyjaśniają pochodzenia lokalnych nazw. Bardzo ciekawa jest etymologiczna legenda o Sokolicy, Czerteżu i Czerteziku, opowiadana przez flisaka ze Sromowiec - Weredzyna. Wśród legend wyjaśniających powstanie Pienin i przełomu pienińskiego pierwsze miejsce zajmuje podanie o Perłowiczu, w którym obok wielu motywów demonologicznych - spotykamy mit o Karpatach powstałych jakoby w wyniku walki olbrzymów. Powtarzającym się elementem jest istnienie jeziora lub morza, którego wody zostały spuszczone przez Chrystusa bądź przez bł. Kingę lub przez króla Chrobrego, który mieczem przeciął Pieniny.

Podanie ,,0 Perłowiczu" w poetyckim opracowaniu Wincentego Pola: 

Działo się to bardzo dawno temu, za panowania w Krakowie dobrego króla Wyporka. Najbliższym sąsiadem jego królestwa było państwo olbrzymów. Mieli oni straszną moc w słowie. Na „tak” skał wstawała, na "nie" otwierała się przepaść. Toteż jak się zaczęli sprzeczać, powstały Karpaty, Potem zostali przemienieni w smoki, poczwary i śpiących rycerzy i dostali się pod władzę króla wężów - półmilowej długości gada ze srebrną łuską i diamentowym czubem. Napisano mu prawo, że królestwo jego sięga tam, gdzie tylko jego wzrok odróżni czarną guńkę od burej.

Potomkowie Wyporka osiedlili się w Starym Sączu i Jazowsku. Jeden z osadników, Szymek, był najsłynniejszym w" Sądecczyźnie pasiecznikiem. W poszukiwaniu pszczół zawędrował Dunajcem do dzisiejszego Krościenka i wąwozu Obidzkiego. Pewnego razu spotkał w górach leśnego króla w przebraniu diabła, który miał złote gęśle. Ten dał Szymkowi dobre pszczoły, które pasiecznik osadził w spróchniałym buku. A pasiekę tę ludzie zwali Miodziusiem. Leśny król wziął od Jazowczan w zamian za miód podatek. Każdy musiał mu oddać buty, słomiane wiechcie, obciąć u dołu koszulę i przypłaszczyć kapelusze.  

Gdy Szymek wybudował chatę na Miodziusiu, w Szczawnicy już mieszkali górale - tak nazywali ludzi o niskich kapeluszach i kusych sukmanach. Wnuczka Szymka Kasia była pasterką u gazdy Salomona w Niżnej Szczawnicy. W tym czasie w okolicy Grajcarka było już siedem wsi. Kasia pasła owce na Bystrzyku i tam pokochała pastuszka sierotę ze Szczawnicy, Jasia zwanego "Capem". Jaś się z nią ożenił, ale nie mieli dzieci. Gdy się tak trapili odwiedził ich duch Szymka w postaci górala, którego oni gościnnie przyjęli. Dziad dał im perły i kazał je połykać Kasi. Kasia uczyniła to i wkrótce urodziła syna, którego nazwali Perłowiczem.

W owym czasie wielkie nieszczęście spotkało siedem wsi. Zuchwały chodak - pasterz umyślił zobaczyć króla wężów. Ten rozgniewał się o śmiałość i dwakroć nasłał na wsie śpiących rycerzy, którzy zrębowali wsie, biorąc bydło i dziewczęta dla tatrzańskich smoków. Perłowicz, który słyszał, że istnieje przedwieczne prawo, że jeden człowiek zwojuje króla wężów, modlił się i prosił Boga o pomoc. Razu pewnego pod Witkulą, gdy tak się modlił, wyszła przed nim biała lilia i powiedziała mu, że zwojuje króla wężów jeśli dźwignie broń leżącą na Siodełku (równinka na południowej pochyłości Bystrzyka).

Perłowicz znalazł paliczkę i długo bezskutecznie usiłował ją dźwignąć, aż póki nie przyrzekł lilii, że się z nią ożeni. Wtedy paliczka stała się lekka i wziąwszy ją powędrował w Tatry. Po drodze miejsce, gdzie go diabły straszyły, nazwał Czorsztynem. Dalej szedł wzdłuż rzeki, którą nazwał Białka dla białych kamieni i przez las bukowy, który nazwał Bukowina. Zawojował palicą smoka, strażnika króla wężów, co się zwał Wołoszynem, a potem obrócił w kamień o postaci Mnicha poczwarę, która go udusić chciała. Spotkawszy króla wężów długo go gonił, nie ważąc na jego prośby i błagania. Wreszcie go usiekł przy Czerwonym Wierchu, gdzie zbroczony krwią wąż wkręcił się do podziemnego królestwa i zakopał po sobie wejście. Perłowicz wrócił do wsi a że właśnie zakonnicy Czerwony Klasztor budowali przystąpił do nich, tu miał ogródek i ożenił się z białą lilią. 

Inna oryginalna legenda góralska opowiada ,,0 grocie i kamiennym mleku". A było to tak:

Zachorowała stara matka i znachor poradził jej spożywanie kamiennego mleka, które znajduje się w grocie prowadzącej do Wąwozu Sobczańskiego i Klejowych Skal. Uprosiła przeto swoich synów, by poszli po nie. Spełnili prośbę. Uszczęśliwieni wracali z powrotem. Gdy przyszli pod ścianę wejściową znaleźli wejście zawalone tak, że znać było tylko małą szczelinę. Powoli zaczęli odłamywać i odsuwać skały. Pomęczeni uradzili, by nieco odpocząć. Pokładli się na ziemi i posnęli. Po obudzeniu się, ponownie wzięli się do pracy i w końcu wydostali się na powierzchnię. Gdy szli do wsi wszystko zdawało się im odmienne - drogi, pola, domy. W swoim osiedlu nie poznali nikogo. Pytali się, gdzie to wszystko poszło, a ludzie pytali, co za jedni ci wędrowcy. Od księdza dopiero dowiedzieli się, że od tamtego czasu, upłynęło trzysta lat. W czasie ich pobytu w grocie było trzęsienie ziemi i zawaliło się wejście. 

Z grotą znajdującą się koło Haligowiec związana jest legenda ,,0 husytach w haligowieckiej grocie": 

Wódz husytów, Piotr Aksamit, ukrywał swoje łupy i skarby w grocie koło Haligowiec, stąd też podejmował wyprawy. Kiedy miało zakończyć się jego życie, nie umarł, ale skamieniał i kazano mu spoczywać tak po wieczne czasy, pod okrutnym przekleństwem ludzi. Płaczą nad nim skały, strugi łez ściekające ze sklepienia zastygają w twarde stalaktyty. I tak do dzisiaj leży w grocie, nazwanej Grotą Aksamita ciało, które stało się własnym nagrobkiem. 

Podanie ,,0 skale koło Rabsztyna", która ma kształt kobiety, tak opowiada: 

Jedna, wicie syła papuć na kołcon, a była niedziela, wicie, grzych wicie robić - nie zwazała na to i za karę zakamieniała na postrach ludziom. Lezy oparto, nogi ma wyciągnione, a w rękach trzyma nici. Stare ludzie nie tykali, ale młode nie sanują i skałę zobtłukiwali. Ze też się nie bali, bo też mówią jak ktoś uderzy to krew pociece albo z ocu łzy się poleją. Ale ludzie mają teraz serce z kamienia.

Podanie ,,0 Św. Tekli" jest również baśniową interpretacja powstania Tatr: 

Wezwano z południa Św. Teklę i Małgorzatę i te prowadziły ze sobą Tatry, grodząc nimi Polskę. Święta Tekla spała i powiedziała Małgorzacie, żeby jej nie budziła, choćby się nawet łyskało. Jechały na wozie, a z nimi szły Tatry. Ale jak zaczęło grzmieć Małgorzata przestraszyła się i zbudziła Teklę, a Tatry stanęły tam gdzie stoją. 

Legenda "O stworzeniu Świata":

Opowiadają, że kiedyś Pan Bóg i diabeł naradzali się ze sobą, jak stworzyć ziemię, bo woda już była. Uchwalili, że diabeł zanurzy się w morzu w imieniu Boga dobędzie piasek. Diabeł zanurzył się, ale wypowiedział imię własne i woda wypłukała mu piasek. Za trzecim razem wypowiedział część nazwy boskiej i wyjął odrobinę piasku. Z tego Pan Bóg stworzył Podhale - było mało ziemi, a dużo wody.

Legenda „O Czerteżu, Czerteziku i Sokolicy": 

Dawno temu, w X wieku; w miejscu, gdzie dziś płynie Dunajec, rozlewało się ogromne jezioro zagrodzone górami, w których panował potężny król Pienin. Mieszkał on w kamiennym zamku na górze, która dziś nazywa się zamkowa. Miał on dwóch synów - starszego Czerteża i młodszego Czertezika oraz piękną córkę Sokolicę. Pewnego razu na króla Pienin napadł nieprzyjaciel i zaskoczył go nie przysposobionego o obrony. Wtedy Pienin wysłał starszego syna Czerteża, aby powędrował górami do sprzymierzonego króla Lubania po pomoc. Czerteż wyruszył nocą, dotarł do skalnej grani nad Pienińskim Potokiem. Tu czyhali na niego wrogowie, zabiwszy go strącili w przepaść. Gdy pomoc nie nadchodziła, Pienin wysłał młodszego syna - Czertezika do króla Lubania. Ale i ten młodzieniec dotarłszy do miejsca gdzie zginął jego brat, został zabity zdradziecko.  Król Pienin odparłszy pierwszy atak wroga, rozkazał odnaleźć zwłoki synów i wykuć im grobowce w skałach, na których zginęli, a skalne sarkofagi nazwał Czerteżem i Czertezikiem. Piękna córka królewska Sokolica chodziła często na groby braci. Pewnego razu gdy przebywała nie opodal, napotkał ją zły czarownik, gdy zrywała kwiaty. Uderzył ją różdżką i powiedział - "Stań tu i na wieki będziesz stała". Sokolica zamieniła się w skałę, równie piękną jak ona sama, a zrozpaczony Pienin nadał skale imię swojej córki. Dlatego właśnie skała Sokolica na wiosnę porośnięta jest złotawymi kwiatuszkami smagliczki, upodobniającymi ją do panny w Wieńcu. 

Legendy o powstaniu Przełomu Dunajca posiadają rozmaite wersje:

I. Dunajec nie szedł tędy co teraz, ino na Lubowlę, a gdzie jest teraz Stara Wieś tam było jezioro, ale nie miało nijakiego spustu. Kiej najechały tatarskie wojska, Pon Jezus wypuścił pieron i pieronem pięć razy grzmotnął w skałę,. skruszył ją, przepuścił wodę i tatarskie wojska pod zameczkiem potopił.

II. Między Pieninami a Tatrami rozlewało Się ogromne jezioro podtatrzańskie, tam zamknięte, gdzie Dunajec się dziś koło Facimiecha przełamuje. Jedni powiadają, że zapora na Facimiechu runęła po śmierci króla Pienin i jezioro przedarło się przez góry. Inni mówią, że to król Polski chciał jezioro na urodzajne ziemie przerobić, kazał wykuć spusty i puścić wodę na równiny. Jezioro opadło i wyschło, a tylko na zachód ostały się torfy. A upustem tym płynie sobie Dunajec ku Sączowi. 

III. Podanie ,,0 królu Chrobrym, który mieczem przeciął Pieniny". 

Drzewiej tu u nas inaczej bywało Gdzie dziś doliny, tam jezioro stało. Po Gorzec tylko zbierała miód pszczoła A Tatry Dunaj oblewał dookoła. Gdzie dziś Orawa i Dunajec płynie. Morska się ryba pławiła w głębinie. Na widok jeziora - Dunajca zdumiał się król Chrobry Bolesław, stanąwszy z drużyną na szczycie Gorca. Patrzy, na Tatry oddzielone wodą i myśli: Patrzy i zważa tu sobie jedynie. Ze już za ciasno ludziom i żywinie. Więc się sfrasował, bo chciał lud swój zbawić. A potem skinął, kędy wodom droga. Płyń mi Dunajcu, zbież mi tylko skoro. Mojej ja ryby napuszczę w jezioro. A potem krzyknął na swoje narody. Złamać te skały i spuścić te wody. Jakże tu lamać skały, co Bóg stworzył i spuszczać Dunaj nieprzejrzany okiem. Więc do czekana król sam się przyłożył Ciął! Przeciął skałę, a łomem szerokim. Zbiegły się wody aż po Tatrów krajec I opadł Dunaj, a ostał Dunajec. Król przecinając Pieniny strudził się bardzo i mówił: będzie tu głodno, chłodno ale swobodno.